natala
Widmo
Dołączył: 03 Lis 2006
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: taka mała mieścina Płeć:
|
Wysłany: Pią 15:48, 01 Lip 2011 Temat postu: Tekst D (RZG) *Noctem* |
|
|
<center>Tekst D</center>Naprowadzeni
- Ron, czy ty na pewno wiesz, co to jest? – Harry spojrzał z powątpiewaniem na dziwne urządzenie w rękach przyjaciela. – Może nie powinniśmy tego jednak uruchamiać…
- Ej, stary, no co ty – wskazał placem na napis na wierzchu maszynki. – Naprowadzacz. To na pewno pomoże mi znaleźć mój zestaw do Eliksirów. Masz pojęcie, co by powiedziała moja matka, gdyby się dowiedziała, że zgubiłem ten nowy miedziany kociołek? Ronaldzie Weasley, czemu nie pilnujesz swoich rzeczy? Twój ojciec zaharowuje się w Ministerstwie, żebyś mógł się uczyć, a ty w ogóle tego nie szanujesz! Och, chyba dostanę migreny… - powiedział Ron piskliwym głosem. Chłopcy parsknęli śmiechem.
- Mimo wszystko uważam, że to zły pomysł.
- Panikujesz jak Hermiona. Tylko lekko przekręcę te korbkę i…
***
Albus Dumbledore siedział w swoim gabinecie i podgryzając Fasolki Wszystkich Smaków, przeglądał stary album ze zdjęciami. Jego wzrok zawisł na fotografii przedstawiającej jego, jego kuzyna Rodryka i ich koleżankę Emelin w dniu zakończenia szkoły. Westchnął, patrząc na twarz dziewczyny. To był ostatni raz, kiedy się widzieli, a on stchórzył i nie zaprosił jej nawet na lody. Sięgnął po kolejną Fasolkę i już miał włożyć ją do ust, gdy zegar wybił czternastą. Dyrektor z ociąganiem zamknął album i wciąż rozkojarzony udał się do Wielkiej Sali na obiad.
Tego dnia skrzaty przygotowały zapiekankę z groszkiem, pulpety w sosie cebulowym, pieczone kiełbaski i makaron ze szpinakiem. Albus nałożył sobie solidną porcję zapiekanki i dwie kiełbaski, a potem podniósł wzrok znad talerza i zamarł.
Parujące półmiski stygły niemal nieruszone na stołach, a uczniowie, zamiast jeść, siedzieli na ławach objęci, szepcząc do siebie i chichocząc. Chłopcy z innymi chłopcami, a dziewczynki z dziewczynkami! Dyrektor wytrzeszczył oczy, ale dziwny widok nie zniknął. Widział Hermionę przytuloną do Padmy Patil, Nevilla opierającego głowę na ramieniu Toma z Ravenclavu i, na Merlina!, Harryego Pottera siedzącego na kolanach Draco Malfoya. Coś było nie tak.
- Moi uczniowie! – krzyknął, lecz prawie nikt nie zwrócił na niego uwagi. Albus obrzucił salę zszokowanym spojrzeniem. – Ale… jak to tak? – wyjąkał pod nosem. – Chłopcy i inni chłopcy i dziewczynki… - spojrzał w swoją lewą stronę, gdzie siedziała Profesor McGonnagal. Która właśnie karmiła pulpecikami Profesor Hooch.
***
- Korneliuszu, natychmiast musicie tu kogoś przysłać! W szkole dzieje się coś dziwnego! – Albus ściszył glos – Uczniowie interesują się dobą płciowo! I nie tylko oni, och…
- Dumbledore, chyba nie sądzisz, że Ministerstwo ma czas na doradztwo w sprawach sercowych. Młodzież nie od dziś radzi sobie sama. Nie wiem, jak mogłeś tego nie zauważyć wcześniej…
- Nie rozumiesz mnie, oni interesują się jednopłciowo…
- Co?
- Na własne oczy widziałem, jak młody Malfoy klepnął w pupę Harryego Pottera. Chyba nie chcesz, żeby Lucjusz się o tym dowiedział?
Minister Magii zamyślił się przez chwilę. To, co właśnie usłyszał, było tak nieprawdopodobne, że tylko czekał, aż Dumbledore roześmieje się i zaproponuje mu dropsa. To się jednak nie stało.
- No dobrze – powiedział z ociąganiem. – Każę tam jechać komuś od uroków, ale nie wiem, czego się po tym spodziewasz. Jesteś pewien, że dobrze dziś spałeś?
Dyrektor prychnął i wyjął głowę z kominka. Knot był ostatnią osobą, którą miał ochotę prosić o pomoc, ale w obliczu braku jakiejkolwiek normalnie zachowującej się osoby w całej szkole nie miał wyboru. Opadł na fotel i podrapał się w głowę. Czyżby naprawdę wariował na stare lata? A może to któryś ze szkolnych dowcipnisiów postanowił dolać jakiejś mikstury do soku z dyni? Tak, to by nawet było prawdopodobne, jednak odkąd bliźniacy Wesleay skończyli edukację, w szkole dochodziło co najwyżej do wybuchów łajnobomb.
***
Harry i Draco spacerowali po błoniach trzymając się za rękę. Wcześniej latali na miotłach i teraz ich włosy były rozczochrane od pędu powietrza a policzki zarumienione. Doszli nad brzeg jeziora i usiedli na trawie. Woda falowała lekko pod wpływem wiatru, odbijając promienie słońca.
- Mój ojciec mówi, że raz w Halloween, jak jeszcze chodził do szkoły, Wielka Kałamarnica połknęła dynię w całości i potem nie mogła się z powrotem zanurzyć pod powierzchnię – powiedział Draco.
- Chciałbym to zobaczyć – zachichotał Harry. – Pewnie wyglądała jak ponton ratunkowy.
- Jak co?
- Mmm, ponton to taka łódka ze ściankami plastiku, nadmuchanymi w środku.
- Mugolskie dziwactwa.
- Ej! – Harry dał Malfoyowi kuksańca w żebra. - To bardzo praktyczne, wypompowany można schować do torby.
- Ja mogę zmniejszyć normalną, porządną łódź i włożyć do kieszeni. I nie muszę potem dmuchać.
- Jeżeli nie lubisz dmuchać, to nie moja sprawa – Harry rzucił blondynowi rozbawione spojrzenie. A potem Malfoy popchnął go do wody.
***
Korneliusz Knot ostatecznie postanowił osobiście pojawić się w Hogwarcie. To, co tam zastał, przeszło jego najśmielsze oczekiwania. W szkole panował chaos. Uczniowie nie byli na lekcjach, z resztą lekcji też nie było, bo wszyscy, poza jednym jedynym Albusem, flirtowali i randkowali ze sobą. Nawet Gryfoni ze Ślizgonami! Ale nie to było najgorsze. Gdyby to był odpowiedni moment na żarty, Knot powiedziałby, że Hogwart zamienił się w Homwart. Każda jedna osoba w szkole, oprócz Dyrektora a teraz też Korneliusza, była zainteresowana osobami tej samej płci. Nawet duchy i portrety oszalały.
- Dumledore, co tu się, na Merlina, stało? – wykrztusił Minister.
- Mówiłem ci, nie mam pojęcia. Ci twoi łamacze klątw też nic nie znaleźli.
- Myślisz, że to może byś sprawka Sam-Wiesz-Kogo?
- Po co miałby robić coś takiego? Nie, to zdecydowanie nie Voldemort – odpowiedział Dyrektor. Knot wzdrygnął się lekko.
- Nie możemy dopuścić, żeby prasa się o tym dowiedziała. To byłby skandal!
Albus pokiwał głową. Skandal czy nie, wścibscy reporterzy z Proroka Codziennego byli ostatnim, czego teraz było potrzeba w Hogwarcie.
***
Harry cały przemoczony wyszedł z wody. Draco stał na brzegu i zaśmiewał się do rozpuku.
- Może cię podmuchać, żebyś szybciej wysechł? – zapytał, patrząc Potterowi zuchwale w oczy.
- Może nakarmić tobą Testrale, żebyś się szybciej zamknął?
- A może inaczej mnie zmusisz? – zapytał blondyn, przeciągając samogłoski.
Harry zrobił krok do przodu i zetknął się z Malfoyem czubkami nosów.
***
- To mój ostatni pomysł, Korneliuszu – powiedział Albus. – Stań tu i poczekaj. – Znajdowali się w korytarzy na trzecim piętrze. Nad ich głowami przeleciał Irytek, nucąc pod nosem imię woźnego.
Chcę coś, co pomoże mi przywrócić porządek w szkole, pomyślał Albus, przechodząc koło ściany. Po powtórzeniu tej czynności trzy razy, z niepewnością położył rękę na klamce drzwi, które zmaterializowały się w ścianie.
- Idziesz ze mną, Korneliuszu? – spytał. Knot kiwnął głową. Dyrektor i Minister weszli do Pokoju Życzeń. W samym środku pomieszczenia stał niewielki stolik, a na nim leżało niewielkie… coś. Naprowadzacz – głosił napis na urządzeniu, które trochę przypominało katarynkę. Z jednej ze ścianek wystawała mała korbka.
- Dumbledore, wiesz, co to jest?
- Nie mam pojęcia, Korneliuszu. Ale jeżeli nazwa opisuje działanie, to ta rzecz doprowadzi nas do rozwiązania naszego małego problemu. – Dyrektor wziął urządzenie do ręki. – Raz Kozie śmierć, prawda?
- Te mądrości życiowe są przereklamowane. – A potem Albus zakręcił korbką.
***
Harry gwałtownie odskoczył od Draco Malfoya. Skąd on się tu w ogóle wziął? I dlaczego, na Merlina, trzymał Ślizgona za rękę?! Blondyn spojrzał na niego równie zszokowany i zdegustowany.
- Nie wiem co robisz, Potter, ale wiedz, że zaraz rzucę w ciebie Avadą! – prychnął.
- Proszę bardzo, właśnie trzymałeś mnie za rękę, gorzej już i tak nie będzie – odburknął Harry.
Chłopcy zmierzyli się kilka razy wzrokiem i każdy odszedł w swoją stronę.
***
Idąc korytarzem obok Ministra Magii, Albus Dumbledore z ulgą patrzył na uczniów swojej szkoły. Uczniowie, których mijał, byli lekko zdezorientowani, ale nie było ani śladu po ich wcześniejszym, przedziwnym zachowaniu. Ach, Gellercie, żałuj, że Cię tu dziś nie było pomyślał Dyrektor i uśmiechnął się do tej myśli. W jego oczach zalśniły iskierki.
- Dropsa, Korneliuszu? – spytał
Minister pokręcił głową. Gdy przechodzili koło drzwi Wielkiej Sali, minął ich Severus Snape. Spojrzenie Ministra na chwilę skrzyżowało się ze spojrzeniem Mistrza Eliksirów, a jego serce zabiło mocniej.
***
- Widzisz Fred, a ty martwiłeś się, że rocznica naszego odejścia ze szkoły nie będzie dostatecznie wyjątkowa – George zachichotał, pod osłoną nocy wymykając się z zamku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|