Paringi najgorsze i najlepsze

Jeanne · Klub Pojedynków

Ah i ja się wypowiem!
Wiecie co, ja do yuri to okay - przeczytam, ale nie każde jakoś mnie zachwyci - nie mam zielonego pojęcia dlaczego - może zamiast poświęcić czas na czytanie yuri wolałam yaoi czytać? Ah, nvm~

Chciałam tylko wtrącić, że i ja You/Sof lubię! Powiem tak - You dla mnie pasuje do Kisakiego, bardzo mocno, ale lubię te momenty retrospekcji w Bleachu. kiedy Sof się rumieni przy pannie Y.

wybaczcie tak bezkonstruktywnego posta, ale jestem wykończona i mi trudno myśleć logicznie o.o

Wybaczamy. ~Yam.
Czerwony?

lon · Feniks

opowiadacz · Banshee

Heidi · Widmo

A mi się podoba Matsumoto/Orihime ;-D Kiedyś nawet były żaluzje z bliczu, kiedy mieszkały u siebie, gotowały i gadały o cyckach... Blicz to jeden z niewielu fandomów, w którym sama wymyślam pary yuri xD

Z innych fandomów, w których aktualnie nie siedzę, kojarzy mi się tylko Sakura/Hinata z Naruto. Nigdy się z tym nie spotkałam, a byłoby tekstem ciekawym psychologicznie - dziewczyna zakochana w Naruto i dziewczyna, którą kocha Naruto... ^^"

No i Luna/Tonks z HP. Też się nie spotkałam. Najgorszym paringiem jest cokolwiek z Bellą, nawet Narcyza/Bella - po prostu nie ogarniam tej kobiety. Bywa i tak Wink

Wojdam · Widmo

Ruda · Moderator

Jieru · Świeżynka

To ja może odświeżę temat po prawie czterech latach.
W pairingu Yoruichi/Soifon rzeczywiście coś jest. Bleacha oglądałam jeszcze jako dzieciak, a już czułam pismo nosem. Może był to celowy zabieg i dlatego wypadło tak dobrze?
Chociaż większość bohaterek yuri nie zaskarbia sobie mojej sympatii. Są przesadzone, przesłodzone i ciężko je polubić. Przykładowo Aoi Hana albo Candy Boy to przyjemne serie, ale nie mają w sobie "tego czegoś", co pozwoli je polubić, są nijakie i to właśnie przez bohaterki. Pamiętam, że niegdyś podobał mi się Citrus i pewnie coś jeszcze, chociaż nie było tego za wiele.
Jeśli mowa o "Nieznośnej lekkości bytu", nie oglądałam jej, tylko czytałam i miałam wrażenie, że relacja między Teresą a Sylwią jest raczej pewną grą, nawet jeśli ma ona zabarwienie erotyczne (szczególnie że Sylwia była bardzo zmysłowa), to nie idzie w tę stronę.

Chciałabym kiedyś oglądać i czytać utwory, w których z przyjemnością będzie można łączyć ze sobą bohaterki, a nie tylko bohaterów. No bo nie czarujmy się, ale bohaterki zwykle są nie dość że irytujące, to jeszcze zgodnie z zasadami rządzącymi światem przez wieki, pozostają na drugim planie. Nie zawsze, ale zazwyczaj. I to jest moim zdaniem główny powód - nie ma za bardzo kogo ze sobą łączyć, a twórcy już zauważyli, że (żeńską) część publiczości rajcują związki męsko-męskie, więc skupiają się na tego typu sugestiach.

Ale dorzucę coś od siebie, bo jakiś czas temu stwierdziłam, że mam ochotę na twór lekki i młodzieżowy, więc sięgnęłam po trylogię Libby Bray i pozytywnie się zaskoczyłam. Jestem po drugim tomie, trzeci czeka na przeczytanie, więc będę się wypowiadać tylko na temat tego, co już za mną. Oczywiście ma swoje niedociągnięcia fabularne, ale przede wszystkim podoba mi się pokazanie bohaterek i fakt, że główne role przypadają kobietom, a mężczyzna nie jest głównym celem życiowym i obiektem wszystkich rozmyślań głównej bohaterki. Właśnie tam też, głównie w pierwszym tomie, przeszło mi przez myśl, co by było gdyby dwie z bohaterek (Gemma i Felicity) zakochały się w sobie, szczególnie że czasy, w których żyją, nie są łatwe, na pewno nie dla kobiet.

Ruda · Moderator